The best topic

*

Wiadomości: 3
Total votes: : 1

Ostatnia wiadomość: 13 Lipiec 2024, 19:41:13
Odp: Na starość też można prowadzić ... wysłana przez StaryM

Skłamałbym, gdybym napisał, że ten gramofon miał jakikolwiek wpływ na moje życie, czy moje wybory w zakresie sprzętu audio. Jak w większości domów w Polsce, moi rodzice mieli Bambino. Bambino i bambinopodobne gramofony miały w wtedy monopol. Z tym zastrzeżeniem, że u nas Bambino w walizce stało gdzieś w kącie, bo mój ojciec niegłupio wykoncypował, że lepiej mieć magnetofon i kupił czeską Teslę.

A poza tym w latach sześćdziesiątych, gdy łódzka Fonica zaczęła produkować Deltę, to sprzęt audio niewiele mnie interesował. Po raz pierwszy zobaczyłem ten gramofon, gdy sam już miałem Artura i nieco przestarzały oldskulowy gramofon monofoniczny nie wzbudził mojego zachwytu. Zobaczyłem go w wersji ze wzmacniaczem i kolumną (dla porządku powiem, że była to wersja WG-460 już bez nazwy Delta). U znajomych grał on z pojedynczą dość dużą kolumną. Podobnie jak gramofon miała obudowę na wysoki połysk, co pod koniec lat siedemdziesiątych było już synonimem obciachu. Ta kolumna to prawdopodobnie była A13. Ale dźwięk nie był zły...

Potem na długie lata zupełnie zapomniałem o starych gramofonach. Stałem się właścicielem G-603 Bernard, który grał w różnych zestawach, bo wzmacniacze i kolumny głośnikowe też zmieniały się na lepsze. Ostatecznie na początku lat osiemdziesiątych miałem wzmacniacz PA-1801, kolumny compact ZG-30 i oczywiście magnetofon M2405S z tunerem Kleopatra 2.

Deltą zainteresowałem się już w czasach współczesnych, tak raczej teoretycznie, czytając jedną z najlepszych stron o polskich gramofonach (technique.pl) dr. inż. Macieja Tułodzieckiego. A od jakiegoś czasu patrzyłem, czy w aukcjach i ogłoszeniach znajdę jakąś Deltę. No i znalazłem, za sensowne pieniądze i nadającą się do renowacji. Poniżej ten sprzęt po wypakowaniu.

delta-first-look.jpg
A man can never have enough turntables.

A teraz pora, bym wyjaśnił, dlaczego akurat ten gramofon uważam za interesujący. Pierwsza rzecz to oczywiście cechy napędu. Podobnie jak w innych konstrukcjach w latach sześćdziesiątych stosowano w gramofonach silniki na prąd zmienny. To nic dziwnego. Lenco L75 i L78 miały takie silniki jeszcze po roku 1970. Ten silnik zawieszony jest na porządnych sprężynowo-gumowych wahaczach, które po ponad pięćdziesięciu latach wciąż są dobre i spełniają swoje zadanie tłumiąc odgłosy pracy silnika.

Zastosowany w G-450 idler to też nic dziwnego, to była wciąż konstrukcja popularna w wielu znanych gramofonach zagranicznych. Garrard, Lenco, Dual i jeszcze parę innych. Główna rolka jest dość spora, większa niż w popularnych Bambino. Jest też bardzo solidna. W ogóle można rzec, że gramofon (jak na warunki PRL) jest wykonany bardzo starannie. Oś ma 4 średnice (stopnie), co dokładnie odpowiada prędkościom 16, 33 i 1/3, 45 oraz 78 obrotów na minutę. Sprawdzałem za pomocą tarczy stroboskopowej dwie środkowe prędkości i są bardzo dokładne. Wadą w stosunku np. do Lenco jest brak regulacji. Lenco miało bezstopniową oś i bardzo precyzyjną, choć czysto mechaniczną regulację.

Zwróćmy uwagę na gniazdo talerza. Jest wykonane z mosiądzu lub z brązu. To rzadkość w polskich gramofonach z czasów PRL. A obok można zauważyć wystającą metalową część, to "zamek" talerza. Zatrzaskuje się po włożeniu osi talerza i nie ma obawy, że wypadnie. Sam talerz warzy 625 gramów. I ma długą oś zakończoną stalowym łożyskiem kulkowym. Talerz w gnieździe jest bardzo stabilny i i wyważony. Żadnych luzów. Zaskoczyło mnie, jak dobry jest stan całego mechanizmu napędowego. Zwykle polskie gramofony po latach wymagają zaawansowanych zabiegów naprawczych, a tu wszystko działa.

naped.jpg
A man can never have enough turntables.

Muszę Cię zmartwić - wszystkie tak miały. Nawet te GS-y, w których łożyska talerza były w plastikowych wytloczkach, bo i tam była wciskana brązowa tulejka, na dnie krążek z bardzo twardego i śliskiego tworzywa, na którym była oparta oś zakończona kulką.  Nawet niedawno miałem okazję takie łożysko odbudowywać, po tym, jak w czasie imprezy ktoś oparł się (albo usiadł) na talerzu. Na fotkach łożysko w strzępach, podczas sklejania a przed uzupełnienia dziur, oraz już naprawione, po założeniu kubeczka z Al (ze starego startera), przyklejonego klejem epoksydowymi, co bardzo wzmocniło korpus łożyska i zapobiegło ponownemu rozszczepieniu. Po zamontowaniu działa jak fabryczne.IMG_20240201_192149.jpg IMG_20240201_192432.jpg IMG_20240201_192309.jpg IMG_20240201_192338.jpg

Cytat: porlick w 01 Luty 2024, 19:29:56Muszę Cię zmartwić - wszystkie tak miały.
Nie wszystkie. Pamiętaj, że ja piszę o peerelowskich gramofonach popularnych. Tych Hi-Fi na razie nie ruszam. A już na początku lat 70' pojawiły się licencje Telefunkena i te były już bardzo kiepskie jeśli chodzi o  mocowanie talerza, to samo późniejszy Artur czy Emanuel.

Ale też produkcje głównego nurtu te "bambinowate" nie miały takiego profesjonalnego mocowania talerza. Zwykły metalowy trzpień wystawał z chasis i na to przychodził talerz z dziurką. Niespecjalnie to było stabilne. Rolki też były kiepskiej jakości. Na dowód wstawiam zdjęcie z technique.pl.

narcyz.jpg

Właśnie dlatego napisałem, że to była zaskakująco dobra konstrukcja. Nie gorsza od innych porządnych gramofonów produkowanych za granicą. Dopiero G600 i następnie G600A dochrapały się porządnych łożysk talerza. Ale to już zaczynała się historia peerelowskiego hi-fi.
A man can never have enough turntables.

Oj, Artur chyba także miał cienką tulejkę z brązu lub innego stopu, zatopioną w plastiku obudowy, podobnie Emanuel. Choć mogę się mylić, bo miałem te szroty grubo ponad 30 lat temu.

#5 01 Luty 2024, 23:08:30 Ostatnia edycja: 01 Luty 2024, 23:10:39 by StaryM
Cytat: porlick w 01 Luty 2024, 22:26:22Oj, Artur chyba także miał cienką tulejkę z brązu lub innego stopu, zatopioną w plastiku obudowy, podobnie Emanuel. Choć mogę się mylić, bo miałem te szroty grubo ponad 30 lat temu.

Ja miałem parę dni temu. Nie miał. Podobnie jak w Bambino oś talerza wystawała z obudowy. Nie widziała na oczy mosiądzu. Podtalerzyk miał wtopioną rurkę, wchodzącą na tę oś i też nie było to z mosiądzu tylko z jakiejś tam stali. Raczej kiepskiej.
A man can never have enough turntables.

Może tak. Artura widziałem wieki temu i mogło mi się pomylić. Ale i tak był on "elitą" wśród wyrobów gramofonopodobnych Foniki z tamtego okresu. 😉 Bo wiele rozwiązań w nim zastosowanych było wzorowanych na porządnych gramofonach.

Cytat: porlick w 02 Luty 2024, 08:17:16Bo wiele rozwiązań w nim zastosowanych było wzorowanych na porządnych gramofonach.

Ponieważ miałem z tym do czynienia całkiem niedawno, mam nieco mniej optymistyczną opinię. Sam miałem Artura, którego kupiłem chyba w 1977 lub 78. Miał niewątpliwie nowocześniejszy wygląd i był nieco lepszy od reszty oferty na rynku. A co było na rynku?
- ostatnia wersja Bambino.Przestarzałe paskudztwo.
- Mister Hit lub Stereo Hit na licencji Telefunkena. Plastikowy szajs z gównianymi ledwo brzęczącymi głośniczkami. Każdy, kto chciał lepszej jakości dźwięku, omijał to z daleka.
- Artur i zaraz potem Emanuel (gama tych gramofonów zmieniała się często, wprowadzano nowe oznaczenia wraz z drobnymi zmianami)
Nawiasem mówiąc, wielu ludzi zastanawiało się, dlaczego tyle wersji Artura było albo dlaczego było tyle różnych Bernardów. A odpowiedź jest bardzo prosta. Epoka gierkowska to ciągłe zmiany cen na nieco wyższe. Pretekstem była zmiana oznaczenia. np. z WG-900 na WG-902, a potem na WG-903. Tak było z Arturem.

W wątku o Arturze umieściłem parę zdjęć. Między innymi ramię. Dziś mam zamiar napisać o ramieniu Delty. Łatwo będzie porównać. Przy czym przypominam, że G-450 Delta to był gramofon produkowany poza głównym nurtem produkcji Foniki. Mister Hity i Artury trzaskano w setkach tysięcy egzemplarzy. A Delta to było jakieś tysiąc sztuk rocznie.
A man can never have enough turntables.

Teraz pora na ramię. W gramofonach z serii Bambino często tzw. punkt pivot to była kulka na trzpieniu wystająca z obudowy, często z plastiku, która zatrzaskiwała się na odpowiednim uchwycie na przeciwnym niż igła końcu ramienia. Było tam trochę luzu, więc ramię się obracało... jakoś tam. Jakie było mocowanie w Arturze i Emanuelu można sobie zobaczyć w sąsiednim wątku. Nad mocowaniem ramienia w Mister Hitach znęcać się już nie będziemy.

Ramię G-450 Delta jest - jak widać - porządne, choć krótkie. Headshell jest odlewanym kawałkiem metalu, rurka ramienia metalowa, no i z drugiej strony przeciwwaga, którą można regulować.

ramie.jpg

Mocowanie ramienia jest dobrze wykonane. Ramię jest łożyskowane. A obok mocowania widać regulację, która służy do tego by znaleźć odpowiedni punkt, kiedy po dojściu do końca płyty, talerz ma się zatrzymać. Z kolei śruba u góry służy do dokręcenia przeciwwagi po ustawieniu odpowiedniej siły nacisku igły.


ramie-gora.jpg

Od spodu wygląda to troszkę słabiej. Zamiast zastosować jakiś wyłącznik prądu, który wyłączałby silnik, zastosowano mechanizm znany z gramofonów Bambino. Aby włączyć gramofon należało odchylić ramię w prawo, a potem położyć na płycie. To chyba najsłabszy punkt tej konstrukcji.
Jednak dodam na koniec łyżeczkę miodu. W ramieniu są bardzo porządne przewody (zobaczcie w wątku o Arturze, jakie przewody tam były). Oplot jest gęsty i podobnie jak w wielu gramofonach wyższej klasy stalowy, ale ze stali, która się nie magnetyzuje. Jest też przygotowany do połączenia z wkładką stereo.

ramie-spod.jpg   

Do pełni szczęścia w tym gramofonie brakuje windy, regulacji antyskatingu i wkładki magnetycznej.
A man can never have enough turntables.

Po wyczyszczeniu i nasmarowaniu napędu pora na jego uruchomienie. I tu przeżyłem pierwsze zaskoczenie. Parametry są lepsze niż w Arturze. Skąd zdziwienie? Stąd, że to w końcu silnik AC, że konstrukcja popularna z początku lat sześćdziesiątych. Zatem jest to gramofon bardzo wiekowy. Nie tylko Artur miał słabsze wyniki w tej konkurencji. GS-431, o którym niedawno pisałem, też. Denon DP-300F miał fabrycznie ten parametr podany jako <0,2%.

delta33rpm.jpg delta45rpm.jpg 

Tak na marginesie. Podczas czyszczenia silnika zdjąłem także rolkę, która ma 4 średnice dostosowane do prędkości obrotów. W śrdku w tulejce były 3 podkładki bakelitowe, które ustalały wysokość położenia tej rolki tak, by poszczególne biegi dobrze "zaskakiwały". Ponieważ tam są śrubki mocujące, więc te podkładki nie są niezbędne, ale są miłym idiotoodpornym dodatkiem. ;)

rolka.jpg
A man can never have enough turntables.