Nie jestem jakimś tam znawcą klasyki, ale mam swoje ulubione kawałki.
Niedawno na pewnym zagranicznym targowisku nabyłem dwie fajne płyty winylowe. Jedna to ścieżka dźwiękowa z filmu "Amadeusz" - doskonale zagrana muzyka w wykonaniu Academy of Saint Martin in The Fields pod dyrekcją Neville Marinera.
Słuchałem ich "na żywca" w Londynie, także w kościele o tej samej nazwie czasem koncertują muzycy z tej orkiestry. Powiem tak. Jak by grali nawet tylko "wlazł kotek na płotek", to i tak wyszłoby z tego arcydzieło.

Druga płyta, którą dorwałem, to Chants Gregorien nagrana we Francji dawno temu. Niestety jeden fragment miał fatalne trzaski, więc zdigitalizowałem muzykę i rzeczony fragment poddałem obróbce usuwając te trzaski. Teraz słucham z plików.
Śpiewy gregoriańskie są naprawdę świetne (prawie tak dobre jak death metal albo rap)*.
--
* To w nawiasie to żart.