Psychoakustyka to podstępna dziwka. Dopadła mnie dzisiaj.
Poszliśmy kolegą do zaprzyjaźnionego sklepu audio przetestować jego nowy preamp phono. Sprzęt, na którym mieliśmy testować to:
- gramofon Rega RP6 z wkładką Elys 2;
- wzmacniacz Rega Brio-R z przedwzmacniaczem gramofonowym;
- kolumny Monitor Audio Silver 6
- kable głośnikowe, takie plecione, chyba Chord, kabel zasilający do wzmacniacza gruby jak anakonda, marki Furutech, kabel do gramofonu niestety cienki taki jak fabryka dała.
Jednym słowem sprzęt z wyższej półki budżetowej, a kable to nawet jeszcze wyżej.

Płyta do słuchania audiofilska - Neil Cowley Trio z audiofilskiej produkcji
NaimJednym słowem całkiem niezłe warunki do słuchania i delektowania się.
A tu kicha. Słucham najpierw muzyki z toru Regi i zrozumiałem, co mogą mieć na myśli audiofile, mówiąc o "kocu na kolumnach". Niby jakoś gra, ale to ani basu porządnego nie ma. Ani sopranów nie słychać. Zmieniliśmy przedwzmacniacz, niby lepiej, troszkę energii się pojawiło, ale dalej to wszystko takie matowe jakiś. Zmieniliśmy nawet płytę, ale nie zmieniło to zbyt wiele. Kolega mój miał takie samo wrażenie. Pomyśleliśmy sobie, że to może te kolumny Monitor Audio takie kiepskie są...
...ale wróciłem do domu i puściłem sobie ścieżkę dźwiękową z "Interstellar", na której jest tyle niuansów i szczegółów w zakresie i niskich, i wysokich tonów, że powinienem jakoś odreagować ten przykry odsłuch. A tu kicha! W domu też słyszę wszystko jakieś przytłumione, jak bym sobie czapkę od Donalda Tuska pożyczył. O taką jak na zdjęciu poniżej.
Jak mi to nie przejdzie to kanał, bo w najbliższym tygodniu mam mieć trochę sprzętu do testowania.
